Wszystkich Świętych już jutro. Szał wyjazdowy zaczął się już wczoraj. Wylotówki z Warszawy zapchane, handlarze pańską skórką na pozycjach, ludzie obładowani kwiatami i ogromnymi zniczami gonią z jednego grobu na drugi, aby tylko zapalić jak najwięcej „światełek”.
I po co to wszystko?
Czy Święty Piotr wywali babcię za bramę raju jeśli na jej grobie nie będzie 20 świeczek a jedynie 15? Czy w biegu pomiędzy jedną a druga lokalizacją nie zapominamy czasem o tym, aby pomodlić się za dusze zmarłych? Wszak nie o te światełka i kwiaty chodzi.
A dzieci, które za sobą ciągamy – czy wiedzą, na czyj grób dotarły? Czy wiedzą, że dziadek Staszek na Syberii stracił wszystkie zęby, podupadł na zdrowiu i prawie życiem przypłacił ryzykowny powrót do Polski? A może wiedzą tylko tyle, że trzeba odpalić mu światełko, bo się tak co rok robi?
Może czasem warto „zaliczyć” kilka cmentarzy mniej a na przykład odwiedzić rodzinę, której już długo się nie widziało? Okazja jest całkiem niezła. Każdy (no prawie) ma wolne, jest zwykle w dość refleksyjnym nastroju i chętnie porozmawia. Jeśli spotkanie się rozwinie to… i alkomat przyda się następnego poranka 😉
obrazek – Dąbrowski
Przekaż dalej
Udostępnij ten post znajomym (rzecz jasna jeśli uważasz, że warto)