Tak się zdarza kilka razy w roku. Kalendarz spotkań, świąt oraz dni wolnych mówią jedno a szkoła drugie. W skrócie – Ty masz sporo pracy a Twój syn… ma wolne. To co jest błogosławieństwem jednego z nich zwykle jest przekleństwem tego drugiego (sam dopasuj role 😉 Niemniej nie musi tak być. Błogosławieństwo może być obustronne.

Jak to drzewiej bywało?

„Pamiętam z podstawówki” – coś takiego śpiewał Muniek Staszczyk, ale nie o nim tym razem. Za moich czasów zdarzało się, że dzieciaki co pewien czas zabierane były do rodziców do pracy. Spędzały tam trochę czasu, początkowo były zaciekawione a później już konkretnie znudzone. Dlaczego znudzone? Dostawały do roboty kolorowanie książeczek lub inne równie „dorosłe” zajęcia, które porywającymi nie były. Zwłaszcza gdy wokół działo się sporo.

A teraz?

No właśnie – jak to teraz jest? Z tego co słyszę od znajomych, to w momencie gdy rodzice nie mogą zająć się dziećmi to pojawiają się zasadniczo dwie opcje – dziadkowie lub niania. Nie zdarzają się już zbyt często wizytacje w „zakładach pracy” rodziców. Nasuwa się pytanie – dlaczego? Czy rodzice wstydzą się tego, co robią? A może najzwyczajniej w świecie nie mogą przyprowadzić dzieci do pracy? Nie wiem.

Na własnej skórze

Tak się złożyło, że Krzychu miał wolne w Dzień Zaduszny. Czyli to co opisane powyżej. On ma wolne. Ja nie mam. Sytuacja na pierwszy rzut oka patowa. Ale nie dla nas 😉

Ostatecznie przecież Krzychu – dziedzic przejmie kiedyś schedę (taką mam przynajmniej nadzieję), więc musi wiedzieć co się w firmie dzieje. Nie ma na co czekać. Ruszamy z koksem! Dzień w biurze (i nie tylko) zaplanowany.

Pojawiliśmy się na Niepodległości skoro świt i wzięliśmy ostro do pracy. W końcu o 10 zaczynał się briefing i do tej pory trzeba było sporo zrobić. Jakie zadania spoczęły na barkach młodego? Dostał do cyfryzacji sporą bazę wizytówek dla naszej nowej marki. Początkowo szło dość opornie, ale z biegiem czasu Krzychu nabrał wprawy. Gdy piszę ten wpis jest godzina 20:37 a Krzychu siedzi obok mnie nadal wprowadzając rekordy, ponieważ stwierdził, że później może nie mieć zbyt wiele czasu aby skończyć przed weekendem.

Gdy dołożymy do tego pełne uczestnictwo w briefingu oraz na spotkaniu z nowym Partnerem biznesowym to możemy uznać ten dzień za udany.

Jesteśmy już o krok bliżej świadomości biznesowej młodego człowieka. Zorientował się, że nawet pozornie proste sprawy wcale nie są oczywiste. Użył nawet określenia „żmudne” 😉

No i wie już dlaczego ojciec cieszy się na myśl o nadchodzącym poniedziałku a nie klnie na czym świat stoi, że do roboty trzeba iść 😉

 

[FM_form id=”4″]

Pin It on Pinterest

Przekaż dalej

Udostępnij ten post znajomym (rzecz jasna jeśli uważasz, że warto)